wtorek, 27 czerwca 2017

Kintrishi park

Kolejny dzień w Adzarii minął.  Aż szkoda bo w parku Kintrishi można naprawdę się zrelaksować,  w koło zielono,  stare drzewa zarośnięte są długimi pozostami,  w dole szemrze rzeka.
Można usiąść nad brzegiem i podziwiać piękne widoki na otaczającą przyrode, przejść się starym mostem, czy poupychac świeże powietrze.
Gdy zglodniejemy warto wybrać się do hodowli jesiotrow i innych górskich ryb.
Można tu sobie samemu złowić rybę i poprosić o jej przyrządzenie.
A potem tylko delektować się delikatnym smakiem pieczonego na liściach orzechowca jesiotra.
Do tego prawdziwe aromatyczne pomidory, ogórki i inne warzywa.
Czego chcieć więcej? Oczywiście może pysznego gruzińskie wina,  czy zimnego piwa - to też można tu znaleźć ;-).
Gdy już najemcy się do syta warto wybrać się w górę doliny kintrishi,  gdzie wysoko w górze warto zwiedzić monstyr,  prowadzony przez zakonników. Niedaleko na wzgórzu są pozostałości po starej drewnianej cerkwi i stara winiarnia. Można znaleźć jeszcze zakopane gliniane stągwie, w których było wytwarzane wino.
Jeśli ktoś lubi miód po drodze można się zatrzymać i spróbować miodu  prosto z pasieki.
A gdy zrobi nam się gorąco,  warto zatrzymać się nad rzeką, i pomoczyc sobie nogi w chłodnej wodzie.
U szczytu doliny czeka na nas niewielki ale malowniczy wodospad.
Droga do niego prowadzi przez stary las,  często porośnięte dziesiątkami,  setkami różnych roślin.  Jest tu tak zielono jak w puszczy tropikalnej.
Nad rzeką na kamieniach biegają jaszczurki,  czasem niewielkie węże slizgaja sie pomiędzy kamieniami.
Wszystko to udało mi się zobaczyć.
Pod koniec naszej wycieczki zostaliśmy zaproszeni na prawdziwą gruzińska biesiada z pysznym jedzeniem.  Niby zwykłe szaszłyki ale jednak smak 10 razy lepszy niż w mieście.
Aromatyczne owoce i moje ulubione pomidory. Takich pomidorów nie jadłem od dzieciństwa,  gdy sam mieszkałem na wsi i każdego ranka mogłem zerwać z krzaczka świeze owoce.
Do tego ciepłych gruziński chleb,  khaczapuri z ciągnąć się serem,  a jeśli komuś sera za mało,  to można było skosztować świeżych serów pokrojonych w kawałki.
W międzyczasie pieczony baklazan i inne potrawy z ziołami i szpinakiem których nie jestem w stanie określić co to dokładnie,  ale nieważne, naprawdę pyszne.
Co kilka minut nasz Tamada wynosił toast,  za kobiety,  za przyjaźń,  za spotkanie.  Naprawdę miło się ucztuje w takim towarzystwie i nieraz poczulem sie jak w rodzinie, mimo że przy stole zasiadało wielu ludzi z różnych krajów: Gruzji,  Białorusi,  Rosji i Polski.
Niestety co dobre szybko się kończy i musieliśmy wracać do hotelu w Kobuleti, położony nad samym morzem Pearl of sea.
Wystarczy wyjść z niego na plażę by podziwiać piękne zachody słońca,  a każdego wieczora inne kolory i kształty.

Zdjęcia w Galeri:
Gruzja 2017 - Kintrishi Park

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz