poniedziałek, 4 stycznia 2016

Jaipur

Po kilkunastu dniach w rajastanie, stwierdziłem, że już chyba mi wystarczy tego zgiełku, hałasu, świątyń i fortów. Porw na inny region. W północnych Indiach jest teraz zima, byłem w Nepalu więc, ten region zostawię sobie na kolejny raz.
Kupiłem bilety do Kochin w Kerali na południu Indi.
Pozostało mi jeszcze półtora dnia na dokończenie zwiedzania Jaipuru.
Przyjechałem z Bundi w nocy, i pojechałem do tego samego guesthousu w którym byliśmy poprzednim razem. Nie odbyło się oczywiście bez przygód z riksiażem. Złapałem jakiegoś z ulicy i poprosiłem żeby mnie zawiózł do jakiegoś taniego guesthousu. Podwozia mnie pod jakiś hotel gdzie cena za pokój to 2500 rupi. Powiedziałem, że chciałem tani guesthouse, ok, ok usłyszałem w odpowiedzi, po czym znów mnie podniósł pod jakiś hotel, mówiąc, że tanie hostele są full.
Pokazałem mu wizytówkę z poprzedniego guesthousu i znów mu mówię żeby mnie tam zawiózł. Wsiadam z powrotem, zaczynamy jechać, po czym skręca w przeciwnym kierunku. Tu już stanowczo go zatrzymałem i mówię żeby mnie tam zawiózł,  wiem gdzie jest ten guesthouse,  mam go na mapie,  a jak nie to wezmę drugiego taktyka. Wtedy już zmiękł i faktycznie zawiózł mnie na miejsce.
Oczywiście chciał zapłatę 2 razy większa niż się umawialiśmy na 50 rupi. Jednak dałem mu ustalona kwotę i powiedziałem, że za próby oszustwa to jeszcze mniej powinien dostać.
Tak się zaczął mój pobyt w Jaipur.
Następnego dnia z rana poszedłem na dworzec autobusowy, żeby dojechać do studni schodowej Chand Baori w Abhaneri. Jest to jedna z ładniejszych i ciekawszych studni w Indiach. Symetryczne schodki w 13 poziomach prowadzą 30 metrów w dół.
Nie ma bezpośrednich autobusów do tej miejscowości. Trzeba dnajpierw dojechać do Sikandry za 90 rupi,  a potem wziąć riksze, mi się udało za 150 w dwie strony, przewoźnicy prawie mnie sobie wyrywali z rąk i sami obniżali cenę, ale wszystko się odbywało z przyjaznej atmosferze i że śmiechem na ustach.
Dojazd i powrót zajął mi 6 godzin. Dużo czasu ale opłacało się zobaczyć taką ciekawą studnie.
Choć zostało już mało czasu to jednak zdecydowałem się że odwiedzę Amber Fort i Nahargarh Fort górujący nad Fordem Amber. W expresowym tempie przeszedłem po murach. I to było chyba najciekawsze miejsce. Piękne widoki dookoła,  przy miękkim wieczornym świetle. Po wzgórzach wiły się mury obronne, gdzieniegdzie zwieńczone wieżyczkami. W dole Amber Fort nad jeziorem. Bajecznie.  Nie żałowałem, że przyjechałem nawet tylko na końcówkę dnia.
Następnie szybko pojechałem pod Amber, co prawda za pół godziny go zamykali, i robiło się ciemno, ale zdecydowałem że odejdę go chociaż z kilku stron, nawet to wystarczyło żeby nasycić oczy pięknem budowli. To był dobry pomysł żeby odwiedzić to miejsce o zachodzie słońca, i jak najbardziej polecam Jaipur.
Niewiele osób wie, że w odległości kilkuset metrów od fortu jest kolejną studnia schodowa Panna  Meena Ka Kund, także całkiem ładna, jeśli ktoś nie chce jechać daleko poza Jaipur.
Nie ma biletów wstępu i chyba niewiele turystów ją odwiedza, wszyscy ciągną do sławnego fortu,  a takie perełki pozostają nieodkryte.
Idąc w kierunku studni zatrzymał się motorem miejscowy i zaproponował, że mnie tam powiecie, bo sam mieszka w pobliżu. Co prawda było to kilkadziesiąt metrów drogi, ale było to miłe z jego strony.
Już o zmroku, znalazłem mojego riksiaża, i wróciliśmy do miasta. Ta przejażdżka kosztowała mnie 600 rupi. Dużo,  ale warto było.
To był naprawdę udany i ciekawy dzień,  tak jak lubię gdy ciągle coś się dzieje.
  Poza tymcałkiem blisko noclegu mogłem sobie w końcu zjeść normalne mięsiwo, pieczone kurtki, za 150 rupi. Czyli całe nic. Na początku się obawiałem, ale jak narazie żyje i jakoś się trzymam.
Brakuje mi tu normalnego jedzenia, czasem jem tylko banany, pomarańcze które można kupić za śmieszne pieniądze 30 rupi/kg a są naprawdę pyszne i nie sztuczne, mandarynki są tak dojrzałe że się same obierają i mówią do mnie: "zjedz mnie ".
Następnego dnia lot do Kochin z przesiadką w Mumbaju liniami Air India.
Kolejny etap podróży.






























 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz